Mam szesnaście lat. Od września zaczynam technikum i nie wiem, co z tym fantem zrobić. Te wakacje to jedna wielka pomyłka. Nic nie idzie tak, jakbym chciała, więc odliczam dni. W tym momencie, gdy to piszę jest 12:59. Zostało 37 dni, 17 godzin i 11 minut. Czas ucieka, ale czy to ważne? Na końcu i tak nie powracam do starej rutyny. Wręcz przeciwnie, zaczynam coś nowego. Nowi ludzie, nowe przedmioty i nowe problemy. Technikum. Coś innego. Nie znam tego miejsca, nie wiem, gdzie jest sala do polskiego, a gdzie do matematyki. Nie znam przezwisk nauczycieli. To wszystko przede mną. Cudowne uczucie.
Wczoraj straciłam koleżankę. Nie umarła. Po prostu nigdy więcej nie chcę jej widzieć. I dobrze. Lgną do mnie ludzie, którzy sprawiają, że czuję się źle, przyciągam toksycyzm. O. mówi, że to dlatego, że jestem taka ciepła i opiekuńcza. Cóż zrobić. Jestem człowiekiem, którego sama potrzebuję. Wychodzę przez to na gorzej, ale ktoś musi dbać o innych, nawet jeśli czasem nie zasługują. To tylko bezsensowne pieprzenie nastoletniej dziewczyny, która próbuje być elokwentna i uciec od swojej nudnej rzeczywistości. Ha, ha. Dość zabawne.
Siedzę sobie w bibliotece, bo tam jest internet. Nie umiem zbyt długo bez zbawiennej sieci. Trochę uzależnienie, trochę zwykła nuda, a może po prostu przyzwyczajenie. W każdym razie, minimum raz w tygodniu ciągnę tu swoją siostrę i pozwalam jej udawać, że czyta, bawić się i oglądać bajki, a ja sprawdzam wszystkie portale społecznościowe jakie mam. Mój telefon za każdym razem piszczy przez minimum dwie minuty, zalewając mnie powiadomieniami. Chociaż tyle.
Miłego dnia, Wy, którzy to czytacie.
E.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz