To naprawdę paskudne wakacje. Między krótkimi momentami radości i nieprzewidywalności szerzy się rutyna i nuda. Przyjechała moja ciotka z Armenii. Oczywiście, ukochani synowie zrzucili ją na głowę swojego wuja, czyli bezpośrednio na mnie, bo Pan i Władca, ojciec, jest zbyt zajęty na opiekę panią po sześćdziesiątce. Zbuntowałam się i odmówiłam współpracy. Nie zrozumcie mnie źle, ta jedna specyficzna ciotka ma opinię największej rodzinnej plotkary i za każdym razem próbuje wywęszyć nową historię. Wystarczy, że odpowiesz jej na pytanie, a dorobi sobie to tego cudowną fabułę i nagle dzwoni do Ciebie żona kuzyna z wrzaskiem, że jakim prawem rozpowiadasz, że jest w ciąży skoro ona sama nie wie.
I tak, gdzieś na boku trwa moja bitwa z podręcznikami. Zamówiłam kolejną paczkę i powoli dostaję szajby, gdyż nigdzie nie mogę znaleźć
Podstaw Turystyki z 2014. Internet oferuje mi tylko tę z 2013 i 2015. Katorga. Drażni mnie też fakt, iż coś, co ma szkolić młode umysły jest tak... drogie. Przypomnijmy, że nauczyciele nie okazują cienia łaski tym, którzy nie mają wymaganych podręczników, nieważne, czy ich nie stać, czy może po prostu nie mogli ich dostać. Ble.
Pani z sekretariatu to wredna suka.
Miłego dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz