Nie uważam siebie za dorosłą. Raczej za dojrzalszą niż moje aktualne otoczenie. W głębi jednak jestem dzieciakiem, zbieram przypinki do kluczy, byleby smycz była nimi przepełniona. Mam Rainbow Dash przyklejoną do plecaka i uwielbiam kreskówki. Jedna rzecz wymaga ode mnie dorosłości w pełnej krasie. Opieka. Coś, co muszę robić, coś co mnie definiuje. Ja wycieram nos, ja dbam, ja proszę. Przynajmniej tak było, dopóki prawda nie spadła na mnie jak topór. Nie bardzo wiem, co teraz robić. Czuję ten ucisk w klatce piersiowej, którego nienawidzę, powoli rosnącą gulę w gardle i... winę. Okropną, parzącą mnie winę. Jedna osoba i nie potrafię nawet tego. Kim jestem, jeśli druga połowa mojego wisiorka nie ufa mi w pełni? To trochę tak, jakby ktoś zabrał mi pewną część mnie. Odebrał mi kawałeczek z literki E.
Tylko czemu? Pokusiłabym się o stwierdzenie "bo jestem chujowa", ale to nie emo tumblr. Uznajmy więc dlatego, że wina i porażka przeszły na mnie prosto z krwią ojca, a wrodzona nieudolność życiowa wraz dziedzictwem matki.
Jakże mam wam życzyć miłego dnia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz