Jakiś czas zaznałam błogosławieństwa zespołu Black Veil Brides. Od tamtej pory udało mi się uzbierać ponad 100 zdjęć Andy'ego Biersacka i czuję nadchodzącą obsesję. Nigdy nie widziałam kogoś tak pięknego, z tak spektakularnym głosem, a widziałam wiele zespołów i wiele słyszałam. Jedynym, który dotąd zaimponował mi tak mocno jest Twenty One Pilots, niezaprzeczalni mistrzowie i władcy mojego nastoletniego serca.
Powoli kończą się wakacje, sierpień nadszedł o wiele bardziej niespodziewanie niżbym się tego spodziewała. Nawet się cieszę, mam szczerze dość lata. Na rzecz komarów straciłam więcej krwi niż przy jakimkolwiek zranieniu. Z resztą, spędziłam wakacje praktycznie sama, przynajmniej nie z ludźmi, których nazwałabym przyjaciółmi. Odrobinę smutne.
Od jakiś dwóch tygodni próbuję się zebrać do napisania czegoś sensownego. Wszystkie moje opowiadania i dwie zaczęte książki wydają się kłuć mnie w oczy oskarżycielsko. To denerwujące, bo gdy tylko staram się coś z siebie wyrzuć, wychodzi mi stek bzdur, jakbym nagle nie umiała napisać poprawnie jednego pieprzonego zdania. Ygh.
Dodatkowo, od godziny próbuję ściągnąć jeden cholerny album i nawet z tym nie mogę sobie poradzić, co za nędza.